Kult produktywności jest jedną z nowoczesnych kapitalistycznych religii, która wychwala ludzką produktywność ponad wszystko, nawet szczęście, dobre samopoczucie, zdrowie psychiczne itp. Dzieciaki w dzisiejszych czasach zastanawiają się „jak być bardziej zmotywowanym i produktywnym”, tworzą codzienne listy kontrolne, analizują tabele swoich tygodniowych wyników, liczą, ile czasu spędzają na sraniu w toalecie, rezygnują ze snu, aby studiować jakieś bezużyteczne bzdury wymagane przez bieżące wahania rynkowe. Kult produktywności polega na dobrowolnym uczynieniu z siebie robota, niewolnika systemu, który czci kapitał. Czasami ukrywa się on pod innymi terminami, takimi jak samodoskonalenie, rozwój osobisty itp.
Człowiek jest żywą istotą, a nie maszyną, powinien prowadzić szczęśliwe, zrelaksowane życie, poświęcając się spędzaniu czasu z bliskimi, wychowywaniu dzieci, cieszeniu się pięknem natury, odkrywaniu tajemnic wszechświata, bez stresu; powinien tworzyć, gdy przychodzi do niego inspiracja lub naprawdę wielka potrzeba, a kiedy to zrobi, powinien poświęcić swój czas, aby starannie uczynić sztukę wielką, bez pośpiechu i zmuszania jej. Kult produktywności jest temu przeciwny, głosi, że należy nieustannie „coś” wypluwać, torturować się i zmuszać, maksymalizować ilość ze szkodą dla jakości, poddawać się ciągłemu stresowi, jednocześnie tłumiąc odpoczynek - że należy cały czas być pochłoniętym walką konkurencyjną, terminami, że sztuka, którą tworzy, jest czymś, co można zaplanować zgodnie z harmonogramem, wykonać w terminie i przypisać obliczoną cenę, aby być idealnym produktem konsumpcyjnym. Jeśli takie podejście do życia nie sprawia, że chce ci się rzygać, najprawdopodobniej brakuje ci duszy.